sobota, 8 sierpnia 2015

Rozdział 2

Późno w nocy, gdy już niczego się nie spodziewałem nagle zadziało się jakieś poruszenie za drzwiami. Zaciekawiony starałem się usłyszeć cokolwiek lecz niestety nic wyraźnego nie docierało na zewnątrz. Nagle drzwi się otworzyły i ta ruda Piątka... Jak jej tam? A, America... Wybiegła szybko, lekko się zataczając i upadła tuż przy kamiennej ławce. Przyznam się, że zdębiałem kompletnie, tym bardziej, że zaraz za nią ze mnie zszedł książę Maxon. Co on tu robił o tej porze sam Wielki Illéa raczy wiedzieć. Chwilę potem zszokowałem się jeszcze, gdy ta ruda na słowa „moja miła” zareagowała jak rozzłoszczona kocica. Brakowało tylko, żeby mu po twarzy pazurami przejechała. Z minuty na minutę robiło się coraz dziwniej. Ona – skulona na ziemi, w kusej, zielonej koszuli nocnej. On – odziany w garnitur, krążący wokół niej z zamyśloną miną. Byłem podekscytowany, co też mogło się jeszcze stać?
Się stało. Nazwała go płytkim. Jakaś, teraz może mniej anonimowa, Piątka nazwała księcia i jedynego następce tronu płytkim. Straż! Halo! Niestety żaden strażnik się nie pojawił, żeby poddać tę smarkulę chłoście. Nasz księciunio nie ma jaj i jeszcze się tłumaczy. Eh, gdybym nie był schodami nadawałbym się lepiej na przyszłego władcę.
Chwilę pokotłowali się jeszcze razem, aby stanąć na tym, że książę pozwoli Americe bywać w ogrodzie. Cóż, zapowiadało się to szczególnie uroczo, patrząc na ten występ. Chwilę potem dziewczyna została w ogrodzie, a Maxon w dziwnie radosnym humorze wrócił do pałacu.

Czekałem do rana, żeby ponownie coś się wydarzyło. W trakcie śniadania, a znam dokładnie rozkłady posiłków ze względu na ciągle kręcącą się służbę, osiem dziewcząt wyszło spakowane z pałacu. Cztery z nich miały zapuchnięte oczy i nadal nieco łzawiły, zauważyłem, że dwie to były Piątki. Czyli aktualnie została tylko ruda Piątka. Trzy pozostałe wyglądały na całkowicie zszokowane, a tylko jedna jako tako się trzymała. Nie trudno mi było odgadnąć, że książę postanowił zmniejszyć ilość dziewcząt, żeby nie kłopotać się z zapamiętywaniem ich imion. Według mnie było to mocno nie w porządku i szkoda było mi tych biedaczek, które nawet nie zasłużyły na bliższe poznanie, bo jak później się dowiedziałem, książę odprawił je po pięciu minutach rozmowy. Takie zasady gry najwidoczniej ustalił sobie nasz drogi Maxon. Miałem ochotę przy najbliższym spotkaniu podstawić mu stopień.
Dowiedziałem się od moich ulubionych strażników, że książę Maxon założył się z lady Americą o spacer po ogrodzie, że ktoś tam się rozpłacze. Na nieszczęście krótkofalówki strażników trzeszczą niesamowicie w porze śniadaniowej ze względu na brak porządnego zasięgu, więc nie byłem pewny co było prośbą drugiej strony ani kto niby i dlaczego miałby się rozpłakać.
Chwilę później z pałacu wybiegł kurier z wielkim koszykiem przykrytym materiałową płachtą, a za nim drugi z naręczem listów w niecałe półgodziny później. Doprawdy wiele bym dał, żeby dowiedzieć się co się tam do jasnej anielki dzieje.

__________________________
Jest za gorąco, żebym wymodziła coś więcej. Sądzę, że jutro będę nieco poprawiać tu i ówdzie, ale na tę chwilę ćmy i inne owady nie pozwalają mi nic zrobić.
W ogóle nie miałam pojęcia, że jest sobota. Serio. :O

2 komentarze:

  1. Pokochałam określenie "zdębiałe schody". Nie wiem, czy zrobiłaś to bardziej niechcący, czy specjalnie, ale gdy tylko spróbowałam to sobie wyobrazić, zaczęłam się szczerzyć jak głupia do monitora :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że to było specjalnie, tylko tak trochę poza świadomością jak to pisałam. xD

      Usuń