Późno w nocy, gdy już niczego się
nie spodziewałem nagle zadziało się jakieś poruszenie za
drzwiami. Zaciekawiony starałem się usłyszeć cokolwiek lecz
niestety nic wyraźnego nie docierało na zewnątrz. Nagle drzwi się
otworzyły i ta ruda Piątka... Jak jej tam? A, America... Wybiegła
szybko, lekko się zataczając i upadła tuż przy kamiennej ławce.
Przyznam się, że zdębiałem kompletnie, tym bardziej, że zaraz za
nią ze mnie zszedł książę Maxon. Co on tu robił o tej porze sam
Wielki Illéa
raczy wiedzieć. Chwilę potem zszokowałem się jeszcze, gdy ta ruda
na słowa „moja miła” zareagowała jak rozzłoszczona kocica.
Brakowało tylko, żeby mu po twarzy pazurami przejechała. Z minuty
na minutę robiło się coraz dziwniej. Ona – skulona na ziemi, w
kusej, zielonej koszuli nocnej. On – odziany w garnitur, krążący
wokół niej z zamyśloną miną. Byłem podekscytowany, co też
mogło się jeszcze stać?
Się stało. Nazwała go płytkim.
Jakaś, teraz może mniej anonimowa, Piątka nazwała księcia i
jedynego następce tronu płytkim. Straż! Halo! Niestety żaden
strażnik się nie pojawił, żeby poddać tę smarkulę chłoście.
Nasz księciunio nie ma jaj i jeszcze się tłumaczy. Eh, gdybym nie
był schodami nadawałbym się lepiej na przyszłego władcę.
Chwilę pokotłowali się jeszcze
razem, aby stanąć na tym, że książę pozwoli Americe bywać w
ogrodzie. Cóż, zapowiadało się to szczególnie uroczo, patrząc
na ten występ. Chwilę potem dziewczyna została w ogrodzie, a Maxon
w dziwnie radosnym humorze wrócił do pałacu.
Czekałem do rana, żeby ponownie coś
się wydarzyło. W trakcie śniadania, a znam dokładnie rozkłady
posiłków ze względu na ciągle kręcącą się służbę, osiem
dziewcząt wyszło spakowane z pałacu. Cztery z nich miały
zapuchnięte oczy i nadal nieco łzawiły, zauważyłem, że dwie to
były Piątki. Czyli aktualnie została tylko ruda Piątka. Trzy
pozostałe wyglądały na całkowicie zszokowane, a tylko jedna jako
tako się trzymała. Nie trudno mi było odgadnąć, że książę
postanowił zmniejszyć ilość dziewcząt, żeby nie kłopotać się
z zapamiętywaniem ich imion. Według mnie było to mocno nie w
porządku i szkoda było mi tych biedaczek, które nawet nie
zasłużyły na bliższe poznanie, bo jak później się
dowiedziałem, książę odprawił je po pięciu minutach rozmowy.
Takie zasady gry najwidoczniej ustalił sobie nasz drogi Maxon.
Miałem ochotę przy najbliższym spotkaniu podstawić mu stopień.
Dowiedziałem się od moich ulubionych
strażników, że książę Maxon założył się z lady Americą o
spacer po ogrodzie, że ktoś tam się rozpłacze. Na nieszczęście
krótkofalówki strażników trzeszczą niesamowicie w porze
śniadaniowej ze względu na brak porządnego zasięgu, więc nie
byłem pewny co było prośbą drugiej strony ani kto niby i dlaczego
miałby się rozpłakać.
Chwilę później z pałacu wybiegł
kurier z wielkim koszykiem przykrytym materiałową płachtą, a za
nim drugi z naręczem listów w niecałe półgodziny później.
Doprawdy wiele bym dał, żeby dowiedzieć się co się tam do jasnej
anielki dzieje.
Jest za gorąco, żebym wymodziła coś więcej. Sądzę, że jutro będę nieco poprawiać tu i ówdzie, ale na tę chwilę ćmy i inne owady nie pozwalają mi nic zrobić.
W ogóle nie miałam pojęcia, że jest sobota. Serio. :O
Pokochałam określenie "zdębiałe schody". Nie wiem, czy zrobiłaś to bardziej niechcący, czy specjalnie, ale gdy tylko spróbowałam to sobie wyobrazić, zaczęłam się szczerzyć jak głupia do monitora :-)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że to było specjalnie, tylko tak trochę poza świadomością jak to pisałam. xD
Usuń