wtorek, 23 lutego 2016

Rozdział 1 - Powrót

Coś zakuło mnie w stopień. Nieprzyjemne uczucie bycia wyrwanym z drzemki zastąpiło inne, o wiele gorsze. To było uczucie, że America i Maxon nadal żyją. Nie mogło być inaczej skoro słyszałem ich głosy, przerywane co chwilę cmoknięciami. Wykonałem przyśpieszone obliczenia - wyszło mi, że przespałem ledwo dwadzieścia lat. Chłód objął mój marmur do głębi. Nie dość, że załapałem się na panowanie tej dwójki, to jeszcze będę świadkiem wybryków ich potomstwa. Lub jak na razie jednego z nich. Królewska para wracała w moją stronę, zapewne przechadzali się po ogrodzie. Ciekawe, czy książę... tfu! Król Maxon miał flashbacki patrząc na ławkę, którą właśnie mijają. Na jego miejscy znielubiłbym nieco spacery w towarzystwie uroczej małżonki, ale wiedziałem, że w głębi tego kartonowego charakteru krył się masochista.
Uh, droga para królewska usiadła na tej ławce. America wspomniała pierwszy dzień, gdy poznała Maxona, a on uśmiechnął się i pocałował ją w policzek. Z tym facetem naprawdę było coś nie tak.

Słuchałem przez chwilę gadki-szmatki o problemach w państwie oraz buntach społeczeństwa i dopóki Amy nie wspomniała o klasach przez myśl mi nie przeszło, że ten bęcwał, cep kompletny, zniósł praktycznie od tak klasy. Nie mówię, że to źle czy coś, ale w wykonaniu tego tytana intelektu? Nie byłem pewien, czy chciałem widzieć efekty. Niestety nie miałem wyboru. Koronowane misie-pysie rozpatrzyły różne warianty złagodzenia nastrojów w ludności. Przez myśl mi przeszło, że w tym momencie Miecio i Henio powinni ich zdjąć ze snajperki, ale stwierdziłem ze smutkiem, że pewnie już dawno wyjechali, skoro nie mieli za dużo do roboty. Potem usłyszałem to imię - Eadlyn - i już wiedziałem, że szykowała się grubsza sprawa. America nieco podniesionym głosem oświadczyła, że to świetny pomysł, ale Maxon wyglądał na niezdecydowanego. Nie wiem o czym mówili, bo przegapiłem główny moment. Lady America coraz bardziej czerwona, coraz bardziej syczącym głosem wyliczała zalety tego czegoś. Zastygnąłem cały skupiony na ten rudej furiatce, rozumiejąc coraz mniej, aż wspomniała jedno – gdyby nie to, nie poznałaby Maxona. Już wiem, że sprawa się rypła. Król przybiera minę szczeniaczka i przyznaje żonie rację. Ja już nie czułem chłodu w mym wnętrzu - ja zostałem zamrożony na bryłkę lodu i miałem wrażenie, że zaraz skruszeją mi stopnie. Maxon i America zamierzają wyprawić eliminacje dla swojej córki. Przeszyła mnie groza i już wiedziałem, że najbliższe miesiące będą parodią dobrze funkcjonującego państwa i cała nadzieja na rozumne rozwiązanie w najstarszej pociesze tej pary półgłówków.
Ach, jakże byłem naiwny, myśląc, że oni mogliby wychować normalną osobę. 

4 komentarze:

  1. Oo bardzo fajne,dobrze piszesz i równie dobrze się czyta :)
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. świetne, oby tak dalej :)

    http://wooho11.blogspot.com/ - Zapraszam <3 Jeśli Ci się spodoba zaobserwuj - na pewno się odwdzięczę :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Będę czytać :)

    http://roseaud.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń